Tropowiec cz. 7
Wówczas trzeba rozpocząć na nowo robotę, wprzód jednak należy dać czas zwierzowi, aby się zmęczył i znowu położył, co niechybnie nastąpi, jeśli jest ciężko ranny; jeśli otrzymał tylko lekką ranę, to ta spowoduje jedynie krwotok, który prędko ustanie, a zwierz nie tracąc sił, ratować się będzie ucieczką; wtedy zatem cała robota z psem na nic.
Pies taki bardzo jest pożyteczny w lasach położonych w równinach. W górskich okolicach, np. w części Bawarii, w Tyrolu, w Szwajcarii, nie zdał się na nic, ponieważ jest za ciężki i praca w górach groziłaby mu niebezpieczeństwem życia.
Tam zatem hodują do tego celu inne psy, znacznie mniejsze, lekkiej budowy, które jednak z zadania swojego doskonale się wywiązują. Prowadzić ich na otoku nie można z powodu wąskich, usianych luźnymi kamieniami górskich ścieżek, biegnących po nad przepaściami; jedno silniejsze napięcie otoka przez psa, może i jego i myśliwca ściągnąć w przepaść. Pies zatem musi chodzić wolno, ale przy tym tak być ułożony, aby szedł wytrwale za tropem rannego zwierza, choćby ten nawet nie farbował, co się bardzo często zdarza, nawet przy ciężkich ranach, a znalazłszy dopóty go oszczekiwał, aż myśliwy zdoła do niego się dostać, co w górach wcale nie łatwą jest rzeczą.