Psy do stróżowania i obrony cz. 4

Lecz nie dosyć na tern; pies okazywał ciągle wielki niepokój i wzywał swego pana do przedsięwzięcia dalszych poszukiwań; jakoż podróżny przyszedłszy do siebie, oznajmił że nie on jeden uległ wypadkowi, ale że miał jeszcze czterech towarzyszy niedoli, mianowicie własnego ojca, dwóch braci i jeszcze jednego nieznajomego im robotnika, dążącego do Włoch. Nie tracąc ani chwili czasu, zacny Grant z nieodstępnym, równie zacnym psem swoim, udał się na dalsze poszukiwania, uwieńczone najpomyślniejszym skutkiem. Po czterech godzinach wytrwałej pracy, Grant i pies jego, mieli pociechę widzieć ocalonych wszystkich pięciu podróżnych.

Takim był dawniej pies właściwej rasy Ś. Bernarda, zwany toż czasem lubo nie zupełnie właściwie psem alpejskim; pierwsza nazwa słusznie mu się należy, jako przypomnienie czynów dokonywanych przez jego przodków. Powiedzieliśmy już wyżej, że pies ten miał sierść krótką, sierść ta jednak była gęstą i skutecznie chroniła jego ciało od wichru i śniegu. Trafiały się jednak i szczenięta kosmate i te właśnie zakonnicy klasztoru chętnie podróżnym ofiarowywali lub sprzedawali z powodu, że kudłate psy nie zdolne były do służby ratunkowej. Tym sposobem rozmnożyła się na stałym lądzie, oraz w Anglii i w Ameryce, rasa nosząca wprawdzie nazwę Ś-go Bernarda, ale nie posiadająca już w tak wysokim stopniu cech jej właściwych, chociaż zawsze tpsy okazują wielkie upodobanie do tarzania się po śniegu i skrzętnego wyszukiwania umyślnie zagrzebanych w śniegu przedmiotów. Wyraz fizjognomii tych psów jest nadzwyczaj łagodny, a charakter ich jest w zupełnej z powierzchownością zgodzie; stąd wybornie się. nadają do stróżowania przy dzieciach i do zabawy z niemi. Nieuchronną jest przy tym dbałość o utrzymywanie psa w jak największej czystości, a to przez częste go kąpanie, staranne wyczesanie grzebieniem i szczotką, czyste posłanie i częsty ruch na świeżym powietrzu.